Czy zatem nie ma dobrych wiadomości dla niskich mężczyzn? Nie: nie ma. Jeśli po przeczytaniu tego tekstu nie wierzysz, że dyskryminacja ze względu na wzrost jest poważna, to z pewnością jesteś wysoką osobą w późnym stadium zaprzeczania. A może przeraża Cię myśl o kolejnej grupie ofiar, która ustawia się w kolejce, by domagać się zadośćuczynienia. Z pewnością pojęcie SHRIMP (Severely Height-Restricted Individuals of the Male Persuasion) jako uciskanej grupy społecznej jest głupie, a pomysł specjalnej ochrony lub świadczeń wyrównawczych dla niskich mężczyzn niedorzeczny? Właściwie nie – chyba że wszystkie takie korzyści grupowe są równie wątpliwe.
Ogólnie rzecz biorąc, rodzaje dyskryminacji, którymi warto się przejmować, powinny mieć dwie cechy. Po pierwsze, uprzedzenia muszą być wszechobecne i systematyczne. Przypadkowa dyskryminacja to zwykłe zróżnicowanie preferencji, które wychodzi w praniu. Jeśli jednak zdecydowana większość pracodawców preferuje na przykład białych, to możliwości życiowe nie-białych są mocno ograniczone. Po drugie, uprzedzenia muszą być irracjonalne: niezwiązane z wykonywanym zadaniem. Jeśli uniwersyteckie wydziały matematyki dyskryminują głupich, może to nie wydawać się sprawiedliwe (nie każdy potrafi opanować teorię zbiorów), ale jest rozsądne.
W kategoriach poprawności politycznej ludzie, którzy posiadają niezwykłą cechę, która wywołuje wszechobecną i irracjonalną niechęć, mają silne prawo do bycia postrzeganymi jako wrażliwa grupa mniejszościowa. Czy zatem dyskryminacja SHRIMPów jest wszechobecna? Oczywiście, że tak. Czy jest irracjonalna? Z wyjątkiem kilku rzadkich przypadków, w których wzrost może wpływać na wydajność pracy, oczywiście. Czy jest krzywdząca? Zapytajcie rodziców, którzy domagają się podawania swoim chłopcom hormonów wzrostu. Czy zniknie z własnej woli, gdy ludzie staną się bardziej oświeceni? Bądźcie poważni. Spróbujcie sobie wyobrazić, że za sto lat, kiedy inżynieria genetyczna pozwoli na projektowanie dzieci, rodzice będą ustawiać się w kolejce po krótszych chłopców.
Pod pewnymi względami, rzeczywiście, SHRIMPy mają gorzej niż członkowie mniejszości etnicznych. Żydzi, Azjaci i inne grupy etniczne często faworyzują się nawzajem w poszukiwaniu pracy, małżeństw i całej reszty. Jeśli są pokrzywdzeni w kulturze większości, mogą być przynajmniej uprzywilejowani w swojej własnej. Ale niscy mężczyźni są nielubiani przez mniej więcej wszystkich, w tym innych niskich mężczyzn. Jeśli chcą uciec, muszą znaleźć inną planetę.
A jednak żaden kraj nie wydaje się mieć żadnych antydyskryminacyjnych zabezpieczeń dla SHRIMPów. Ameryka ma teraz prawa, które zakazują dyskryminacji wobec 70% lub więcej jej populacji, w tym kobiet, osób starszych, czarnych, Latynosów, Azjatów, wyspiarzy z Pacyfiku, Aleutów, Indian i osób niepełnosprawnych – w tym ludzi z problemami z kręgosłupem lub okularami. Wielka Brytania zakazuje dyskryminacji kobiet i prawie każdej grupy etnicznej lub kulturowej, z wyjątkiem rastafarian. Ale SHRIMPs? Cały ten problem, jeśli w ogóle się pojawia, jest po prostu wyśmiewany.
Co tłumaczy tę osobliwość? Amerykańska Equal Employment Opportunity Commission, która nadzoruje przepisy antydyskryminacyjne, może się teraz pochwalić człowiekiem, który przemyślał ten temat. Jest nim Paul Steven Miller, który ma 4’5″ wzrostu. Dokładniej mówiąc, jest karłem achondroplastycznym. Z medycznego punktu widzenia, karzeł ma rozpoznawalny stan genetyczny, charakteryzujący się krótkimi kończynami, średniej wielkości tułowiem, umiarkowanie powiększoną głową i tak dalej. W Ameryce jest to uznawane za niepełnosprawność i jest prawnie chronione przed dyskryminacją.
Pan Miller opowiada się za ochroną dla takich małych ludzi. Ale sprzeciwia się rozszerzeniu ochrony na „normalnie” niskich – ludzi takich jak amerykański sekretarz pracy, Robert Reich, który ma 4’10” i nie słyszy o tym. (Bill Clinton, patrząc na model Białego Domu wykonany z Lego, skomentował: „Sekretarz Reich mógłby tam prawie zamieszkać”). Dlaczego chronić pana Millera, ale nie pana Reicha? Ponieważ, mówi pan Miller, nie można chronić wszystkich. „Wpuszczenie wszystkich byłoby zupełnie nieporęczne”. Całkiem prawda. Ale wygodnie jest też wyznaczyć granicę tak, by objąć go, ale wykluczyć rzeszę innych powodów. Wygoda nie jest pryncypialnym powodem do pozostawienia krótkich ludzi na pastwę losu.
W rzeczywistości trudno jest znaleźć jakikolwiek zasadniczy powód. Większość oczywistych usprawiedliwień dla wykluczenia SHRIMPów z listy grup upośledzonych nie robi nic poza pokazaniem, jak arbitralne jest pojęcie jakiejkolwiek „grupy”. Na przykład, można by argumentować, że nie ma oczywistej linii, która rozgraniczałaby człowieka wystarczająco krótkiego, by być SHRIMPem. To prawda, ale w świecie, w którym krew miesza się swobodnie, nie ma równie wyraźnego sposobu na odróżnienie, na przykład, „Latynosa” od „Anglika” lub amerykańskiego Indianina od „białego” mężczyzny.
Może więc „grupa mniejszościowa” musi być grupą etniczną lub dziedziczną? Najwyraźniej nie. Jeśli kobiety, homoseksualiści i ludzie na wózkach inwalidzkich mogą być grupami mniejszościowymi, to z pewnością krótcy mężczyźni mogą się do nich zakwalifikować. Amerykańscy Latynosi nie mają ze sobą nic wspólnego poza samą etykietą „Latynos” (w większości są identyfikowani wyłącznie po nazwisku). Przynajmniej SHRIMPs są wyraźnie niscy.
Na Zachodzie ostatnie ćwierć wieku to era budzącej się świadomości grupowej. Czarni i kobiety, Azjaci i rdzenni mieszkańcy, homoseksualiści i niepełnosprawni – jeden po drugim, wszyscy zaczęli przyjmować grupowe tożsamości i ochronę. Osoby otyłe sięgają teraz po status grupy; i, prawdę mówiąc, one też mają swoje racje. Dlaczego więc nie niscy mężczyźni? Logicznie rzecz biorąc, wydaje się, że nie ma innego wyjścia.